Jebałam się z murzynem!

12/02/2015 Agnieszka 0 Comments



Antyczni twórcy zwykli mawiać non omnis moriar (nie wszytek umrę). Sława miała być lekarstwem na śmierć. Odejdzie nasze ciało, ale ślad naszej twórczości pozostanie na zawsze. Nasze imiona będą rozsławiane przez wieki, a dzieła zostaną wzorem dla przyszłych pokoleń.
Dlatego większość czasu spędzają na pogłębianiu wiedzy i filozofii. Na studiowaniu sztuki i kultury, na renowacji składaków i kawie w starbucksie. 
Też jesteśmy takimi antycznymi filozofami, dla fejmu zrobimy wszystko. Zdjęcie kota w wannie (200 lajków), filmik z czenlendżem (500 lajków) czy występ w tap madl. Jednak to głupie i czasochłonne, a wystarczy tylko... jebać się z murzynem, albo trzema.
Co najmniej pół internetu obiegło nagranie, w którym dwie dziewczyny opowiadają(?), chwalą się (?) na snapchacie, że najebane jak szmaty dały dupy zespołowi, którego nazwy nikt nie pamięta. Nie zamierzam, ich w żaden sposób oczerniać, bo nie mam za co, ale proszę tylko o jedną niewielką rzecz 

PRZESTAŃMY ROBIĆ SŁAWY Z IDIOTÓW

Po pierwsze, ustalmy sobie jedno, każdy ma prawo uprawiać seks z kim chce, niezależnie czy to jest przypadkowo poznana dziewczyna, czy mężczyzna, z którym czekaliście w czystości do ślubu. Każdy. Bo wiecie jaki jest problem? Gdyby na tym nagraniu dwójka chłopców chwaliła się, że przeleciała Rihannę nikt nie widziałby problemu. Nie byłoby pytań o wiek, wyzywania od szmat i puszczalskich. Ba, myślę, że wielu by im gratulowało, a jeszcze inni chcieliby być jak oni. Ot, podwójne standardy. 

Po drugie, dziwi mnie zaskoczenie tym nagraniem. Złośliwiec by powiedział, że przecież wiadomo, że gimbuski się puszczają. Inny, że to wina lewackiej propagandy (prawdziwy komentarz pod jednym z artykułów). A ja? Ja tylko pragnę nadmienić, że zjawisko fangirlizmu muzycznego istnieje od dawna. Jeszcze za czasów świetności Guns n' Roses dziewczyny wystawały pod hotelem tylko po to, by odbyć stosunek ze swoim idolem. W historii AC/DC pojawia się wątek dziewczyny, która zachodzi w ciąże z jednym członków zespołu, kiedy reszta bandu pyta czy zamierzają się pobrać, oboje wybuchają śmiechem. Zresztą groupies to nie tylko domena zespołów o cięższych brzmieniach. Mniej więcej w tym samym czasie rozkwita kino. Każdy chce kręcić się w tym towarzystwie, szpan, blichtr, wielkie pieniądze. Młode dziewczyny są wysyłane na zamknięte imprezy tylko po to by upolować kogoś z branży, by móc liczyć chociażby na duże alimenty. Ponoć zresztą tak zaczęła się sprawa Polańskiego. 
Czasy się zmieniają, ale ludzie nie. Problem, jeśli można to tak nazwać, istniał od zawsze (wiele kobiecych portretów, którymi się dziś zachwycamy, było inspirowane przez wynajęte na godziny kochanki; patrz: Ofelia) i raczej tego nie zmienimy, więc insynuowanie, że dzisiejszej młodzieży brakuje ogłady, a kipiący w okół seks ma zły wpływ na dzieci byłby przesadą, przynajmniej w kontekście tego filmiku. 

Innymi słowy, dwie dziołchy uprawiające seks z mniej lub bardziej znanymi gośćmi to żaden skandal. Problem nie leży w ich czynie, a w tym filmie. Właściwie w potrzebie jego nagrania. Żyjemy w czasach, gdzie intymność prawie w ogóle nie istnieje. Gdzie większość gwiazd cały dzień chodzi z telefonem nagrywając każdą, nawet niewartościową z punktu widzenia odbiorcy, czynność. Większości z nas nie szokuje snap ze wspólnej kąpieli. Nie widzimy problemu w pół nagich zdjęciach #fitgirl na instagramie.
Czy dojdzie do tego, że każdy z nas po seksie będzie wysyłał jego opis na snapchacie? Wątpię. Jednak uważam, że naprawdę wiele winy jest w pogoni za lajkami, liczbą wyświetleń czy followersów. Ba, jeśli nie wiążesz z tym swoich zarobków to te liczby naprawdę nie są istotne. Miło jest być połechtanym w ego za ładne zdjęcie, pytanie za jaką cenę.  

Zamiast doceniać wartościowy content, niesamowite projekty i wypowiedzi dajemy się nasycić nic nie wartą papką medialną. Szumem wokół czegoś, co na ten szum nie zasługuje. Przelewamy skrajne emocje na materiały, które w naszym życiu nie zmienią absolutnie nic, co najwyżej wzbudza agresję i przykryją, choć na chwilę, ocean kompleksów.

Mój zarzut kieruję głównie wokół mediów, bo to one wcisnęły nam do głowy, że w chwili poparcia tłumu zgodzimy się na wszystko, tylko dla tej kilkuminutowej przyjemności bycia częścią czegoś większego. To one nauczyły nas sprzedawać się za wirtualne cyferki i piktogramy. To przez nie wszędzie wszystkiego jest ogrom. Nie brakuje nam niczego, poza nami samymi. 

Agnieszka