Skazani na samotność

11/23/2015 Agnieszka 0 Comments


Utknęliśmy gdzieś pomiędzy hasłem życie jest piękne, a podręcznikiem "osiągnij sukces w ciągu roku". Gonimy za ambicjami, miłością i dobrobytem, nie mając czasu skupić się na tym co i teraz. Biegniemy wciąż przed siebie, nie rozglądając się na boki, a kiedy z jakiś powodów musimy przyhamować... iluzja idealnego świata pryska niczym bańka mydlana.

Potem zostajemy sami, Ty, ja i nasze 5 kg nadwagi, niespłacony dług i kot z chorobą lokomocyjną. Kilkanaście nigdy nie przeczytanych tomików polskiego kryminału, wyblakła sukienka wisząca na źle przykręconym wieszaku. Przytłacza nas firanka w kwiatki i paskudny kolor ścian, na który nie zwracaliśmy uwagi, a krzywo przycięty trawnik doprowadza do szału. 

Przeglądasz internet szukając wiktoriańskiej komody,bo przecież gdybyśmy ją kupili wszystko byłoby okej. Spoglądam na Ciebie znad telefonu, kiedy widzę nasze stare zdjęcia na instagramie nie potrafię uwierzyć jak łato zbudować miraż świata idealnego, a może po prostu kiedyś byliśmy szczęśliwsi, bardziej różowi i uśmiechnięci? 

Mijamy się w kuchennych drzwiach, uśmiecham się, chociaż mam wrażenie, że wyraz mojej twarzy przypomina bardziej grymas dziecka zmuszonego do jedzenia szpinaku. Ty masz ważną sprawę na mieście, ja deadline na wczoraj.  W tle słychać naszą playlistę. Come up to meet you, tell you I'm sorry.

Dzwonisz, że wrócisz później. Nic nie szkodzi, zjem na mieście. Wychodząc zostawiam telefon. Mijam drzewo, na którym wyryłeś scyzorykiem nasze inicjały i bar, w którym się spotkaliśmy. Nic się nie zmieniło, chociaż ulice wydają się być bardziej szare. Czy tak wygląda świat bez vscocam?

 Unikam swojego odbicia w sklepowych witrynach. Dzisiaj nie jest dobry dzień na wyglądanie. Kelnerka pyta się, czy dobrze się czuję, bo ponoć słabo wyglądam. Tak, dziękuję, poproszę lasagne. Właściwie nie jestem głodna, ale rozsądek podpowiada jak zachować podstawowe czynności życiowe.

Kiedy wracam jest już ciemno, o tej porze roku ma się wrażenie, że 19 to środek nocy. Widzę Cię wśród przyjaciół, idziecie po drugiej stronie ulicy. Widzisz mnie, ja widzę Ciebie, jednak udajemy, że duża odległość uniemożliwia nam rozpoznanie się. Jesteśmy dobrzy w zachowywaniu pozorów.

Kilka dni później wyjeżdżasz.

Wracasz w innych kolorach, nie wiem gdzie byłeś ani z kim, ale widocznie
dobrze Ci to robi. Powinieneś tak częściej. Całujesz mnie na powitanie i prosisz, żebym wyjrzała z okna na naszą nową wiktoriańską komodę. Nie potrafię Ci podziękować. Wiem, że to przeprosiny, ale nie chcę wiedzieć za co.

Wieczorem przychodzą Twoi znajomi. Starasz się wyciągnąć mnie z łóżka. Mi tu jest dobrze. Zostaw mnie i mój za duży szary sweter. Proszę.
Do rana właściwie nie wychodzę z sypialni. Tłumaczysz to chorobą i zmęczeniem. Nigdy nie czułam się bardziej kulą u nogi. Nobody said it was easy It's such a shame for us to part.

Nalegasz na wizytę u lekarza. Nigdzie nie pójdę. Nic mi nie jest. Po prostu dopadł mnie brak sensu życia i przyciasna sukienka. Za krótkie nogi i zniszczone włosy.

Kiedy pakujesz walizkę opieram się o framugę pijąc herbatę. Nic sobie nie mówimy, choć chciałbyś. Oczekujesz ode mnie zbyt wiele. Powinnam płakać, ale już nie potrafię. Zrozum.
Przepraszasz całując mnie w czoło i wychodzisz. But tell me you love me, Come back and haunt me.

Potem zostaję sama, ja i moje 5 kg nadwagi, niespłacony dług i kot z chorobą lokomocyjną. Kilkanaście nigdy nie przeczytanych tomików polskiego kryminału i wyblakła sukienka wisząca na źle przykręconym wieszaku.
 Agn. 
photo:wallheaven