Starzeję się

11/10/2015 Agnieszka 0 Comments


Za pół roku zmieni mi się numerek na przedzie, to znaczy stuknie mi dwudziestka. Czyli jakby nie patrzeć jedna czwarta życia za mną i to w optymistycznym scenariuszu. Czy cokolwiek zmieni się w moim życiu? Podejrzewam, że jedynie liczba przekreśleń przy wpisywaniu wieku w różnych rubryczkach. W co mniej ważnych dalej będę utrzymywać, że mam 18, a bo czemu nie. Kobiet nie pyta się o wiek, facetów można, bo zazwyczaj starość im sprzyja.

Był taki polski rockowy zespół co śpiewał ja za nic w świecie nie chciałbym znowu mieć 16 lat. Ja też nie, wyjątkowo głupi wiek, mimo, że z perspektywy czasu śmiało mogę stwierdzić, że nie było, aż tak źle jak dorośli próbują sobie nawzajem wmówić. Wiadomo, przeżyłam, jak pewnie każdy, pierwsze kłótnie o poglądy, pierwsze powroty do domu po alkoholu. Chodziłam w glanach, flanelowej koszuli, słuchałam płyt Nirvany i miałam się za rebela, a muszę przyznać, że dzisiaj mimo miłości do szpilek i sukienek w kwiaty bliżej mi do słów fuck the system niż wtedy.

To jest nawet całkiem urocze przypomnieć sobie, że niespełna 3-4 lat temu zwracało się tak bardzo uwagę na nieistotnych ludzi. Wiecie, taka typowa nastolatka, co krzyczy, że ma w dupie co inni o nie myślą, a potem tłumaczy się z tego, że nie zna pełnego składu ulubionego zespołu. Do dzisiaj nie ma chyba ani jednego zespołu, którego skład znałabym, nie licząc kilku solistów, którzy podpisują się nazwiskiem. Moja playlista sięga kilkudziesięciu gigabajtów i właściwie nie wiem czemu miałabym poświęcać czas na wykucie kilkudziesięciu tysięcy nazwisk, nie ma to sensu teraz, ani nie miało wtedy.

W wieku tych nastu lat wydawało mi się, że świat jest czarno biały, że może być tylko coś i opozycja do tego, że jeżeli ktoś uwielbia anime to żyje tylko kulturą Japonii i K-popem. A potem następuje takie zderzenie z rzeczywistością, gdzie co trzeci metal słucha elektroniki, a co druga skaterka nie słucha rapu. Proces dorastania jest piękny, kształtuje osobowość, ale i pokazuje świat, ten prawdziwy, różnorodny, a nie taki jak nam się wydawało.

Pierwsze miłości, pocałunki, kłótnie. Tak naprawdę do wieku nastoletniego żyjemy w bajce, tworzonej przez naszych rodziców i pierwszych nauczycieli. Pokazują nam życie jakie powinno być, a nie jakie jest, mimo, że nie robią tego w złej wierze. Potem hormony buzują, charaktery się kształtują i wszystko dzieje się tak na raz i jest wielkie bum. Płacz i złość na świat to takie typowe broszki dorastania. Jeśli jesteście w tym wieku to wrzućcie na luz. Serio, po prostu wieloma rzeczami się nie trzeba przejmować.

Wiecie co to są prawdziwe problemy? To wspominanie przy kawie, jak w gimnazjum waliło się wódkę na exa zanim się impreza dobrze rozkręciła, a teraz po wypiciu dwóch piw dzwoni się do chłopaka błagając o podwózkę do domu. To jest moja starość, to uczucie, kiedy wiesz, że wolisz posiedzieć w domu sam ze sobą niż zmuszać się do wyjść ze znajomymi. Kiedy wolisz się położyć spać o 21, niż przeglądać internet do rana. Gdy wiesz, że na wszystko w życiu jest czas i miejsce, wiesz kiedy powiedzieć sobie dość.

Tyle się zmieniło przez ostatnie kilka lat. Były wzloty i upadki, sukcesy i rozczarowania. Tak po prostu wygląda życie. Czasami sobie trzeba odpuścić i uświadomić, że spora część problemów, które są dla nas końcem świata za kilka lat będzie zupełnie nieistotna, więc czy warto się nimi zadręczać?

Agnieszka