Dziś nie życz mi powodzenia
"Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi jakimi oni chcą żebyśmy byli, zmuszają nas do zniszczenia tego kim naprawdę jesteśmy. To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających rodziców i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy. "
Morrison miał pewne dużo racji, gdy wypowiadał te słowa. Nijak się to ma jednak do tego co dzisiaj mam na tapecie, po prostu lubię ten cytat to się nim dzielę. Spokojnie, jeszcze kiedyś porozmawiamy o kształtowaniu wzorców i zachowań u dzieciaków, ale to innym razem.
Wracając do myśli przewodniej, która gdzieś mi uciekła, więc dajcie mi chwilkę.
Uh,okej, już mam.
Jeśli miałabym wymienić listę rzeczy, których się boję to na pewno dość wysoko plasowałby się strach przed zawiedzeniem innych. Kiedy słyszę skierowane w moją stronę słowa "Ona sobie w życiu poradzi, jej się uda" z jednej strony łechtają moje, zresztą już dość wysokie, ego, a z drugiej czuję panikę, bo z pozoru niewiele znaczące, raczej pozytywne, niosą ze sobą wymóg, a wręcz wyzwanie.
Czasem, w długie samotne czerwcowe noce, jednym z moich koszmarów jest obudzenie się za iks lat z poczuciem zmarnowanego czasu i wyrzutami do samej siebie, że nic nie osiągnęłam, a wszystkie plany poszłysię jebać w pizdu. Lęk ten pogłębia panika przed litościwymi spojrzeniami i szeptami, wielkie plany rzadko działają, szkoda, mogła być kimś.
Zawieść kogoś, przychodzi mi to dość łatwo każdego dnia, znowu nie wyniosłaś śmieci, gdzie zgubiłaś te klucze, prosiłem Cię żebyś była o dziewiątej, więc dlaczego w tym przypadku spędza mi to sen z powiek i doprowadza do szału? Myślę, że powodem nie jest nie spełnienie czyichkolwiek oczekiwań, wyjaśnienie jest dużo prostsze, bardziej egoistyczne. Nie chcę nawalić, nie chcę słuchać żadnego "a nie mówiłem?" , chichotów za plecami, wypominania marzeń, które legły w gruzach, słów mówiłem, że Ci się nie uda?
Ale próbowałam.
Już się Was nie boję, bo wiem, że przegrywa nie ten komu się nie udało, lecz ten kto nigdy nie spróbował.
Kiedy za piętnaście lat się spotkamy będziesz mi opowiadało o swojej grubej żonie, awansie w pracy, której nienawidzisz i nowym mieszkaniu na kredyt, wyśmiewając moją pogoń za nierealnymi, jak na Twoje standardy, celami i rozczulać się nad moją szczeniacką wiarą w sukces. Wypijemy kolejny łyk Whiskey, którą wyciągasz jedynie na specjalne okazje, a ja dalej będę milczeć, a potem uśmiechnę się, nic więcej, wspominając każdą przeszkodę, którą pokonałam, ludzi, których poznałam i doświadczenia, które są warte więcej niż Audi w Twoim garażu. Będziesz porównywał nasze drogi stojąc w progu życia swoich marzeń, a ja dopiero będę na początku.
Więc kiedy następnym razem, będziesz mi życzył powodzenia, proszę, stul pysk.
Mnie i tak się uda.
Agnieszka
zdjęcia:wallheaven
Uh,okej, już mam.
Jeśli miałabym wymienić listę rzeczy, których się boję to na pewno dość wysoko plasowałby się strach przed zawiedzeniem innych. Kiedy słyszę skierowane w moją stronę słowa "Ona sobie w życiu poradzi, jej się uda" z jednej strony łechtają moje, zresztą już dość wysokie, ego, a z drugiej czuję panikę, bo z pozoru niewiele znaczące, raczej pozytywne, niosą ze sobą wymóg, a wręcz wyzwanie.
Czasem, w długie samotne czerwcowe noce, jednym z moich koszmarów jest obudzenie się za iks lat z poczuciem zmarnowanego czasu i wyrzutami do samej siebie, że nic nie osiągnęłam, a wszystkie plany poszły
Zawieść kogoś, przychodzi mi to dość łatwo każdego dnia, znowu nie wyniosłaś śmieci, gdzie zgubiłaś te klucze, prosiłem Cię żebyś była o dziewiątej, więc dlaczego w tym przypadku spędza mi to sen z powiek i doprowadza do szału? Myślę, że powodem nie jest nie spełnienie czyichkolwiek oczekiwań, wyjaśnienie jest dużo prostsze, bardziej egoistyczne. Nie chcę nawalić, nie chcę słuchać żadnego "a nie mówiłem?" , chichotów za plecami, wypominania marzeń, które legły w gruzach, słów mówiłem, że Ci się nie uda?
Ale próbowałam.
Już się Was nie boję, bo wiem, że przegrywa nie ten komu się nie udało, lecz ten kto nigdy nie spróbował.
Kiedy za piętnaście lat się spotkamy będziesz mi opowiadało o swojej grubej żonie, awansie w pracy, której nienawidzisz i nowym mieszkaniu na kredyt, wyśmiewając moją pogoń za nierealnymi, jak na Twoje standardy, celami i rozczulać się nad moją szczeniacką wiarą w sukces. Wypijemy kolejny łyk Whiskey, którą wyciągasz jedynie na specjalne okazje, a ja dalej będę milczeć, a potem uśmiechnę się, nic więcej, wspominając każdą przeszkodę, którą pokonałam, ludzi, których poznałam i doświadczenia, które są warte więcej niż Audi w Twoim garażu. Będziesz porównywał nasze drogi stojąc w progu życia swoich marzeń, a ja dopiero będę na początku.
Więc kiedy następnym razem, będziesz mi życzył powodzenia, proszę, stul pysk.
Mnie i tak się uda.
Agnieszka
zdjęcia:wallheaven